„Forty Six & 2” – genetyka, Cień i liczby

Poniższy tekst napisałem ładnych parę lat temu. Jest to (nad?)interpretacja utworu Tool „Forty Six & 2”. Poświęciłem jej napisaniu kilka ładnych godzin na przeszukiwaniu sieci i czytaniu sporej ilości różnych tekstów o Tool. W tekście wyszło więc podsumowanie tych kilku najpopularniejszych tropów, zebranie ich w całość i podsumowanie. Wyszedł całkiem zgrabny tekst – zapraszam więc do lektury!


Zacznijmy może od zagadkowego tytułu, czyli co oznacza tajemnicze „46 plus 2”. Odpowiedzi należy szukać w biologii, a konkretniej w genetyce. Ale też nie do końca, o czym jednak w dalszej części. Znaczenie tytułu odnosi się do kariotypu, czyli zestawu chromosomów komórki somatycznej (wszystkie komórki poza gametami) człowieka. Stąd już do liczb niedaleko: ludzkie DNA składa się z 22 par chromosomów (autosomy) i dwóch chromosomów płciowych X oraz Y. W sumie mamy ich 46 i ta liczba dla znaczenia tytułu jest kluczowa. Ale co oznacza „dodana” do czterdziestu sześciu dwójka? Odpowiedź nie jest już tak jasna, a doszukiwać się jej trzeba w rozmyślaniach pewnego nawiedzonego filozofa.

Udajmy się więc do miasta Sedona w Arizonie. Mieszka tam nijaki Drunvalo Melchizedek, człowiek o iście szalonym umyśle. Wspomniany pan ukończył studia matematyczne i fizyczne, studiował również sztukę. Żyje do dnia dzisiejszego i ma się pewnie dobrze, oprócz tego, że jest nieco świrnięty. Wydał on cztery książki, z których jedna w szczególności nas zainteresuje w kontekście interpretacji utworu Narzędzia, mianowicie „The Ancient Secret of the Flower of Life, Volume I” czyli „Prastare Tajemnice Kwiatu Życia, Część I” (części są dwie). Ów „kwiat życia” to popularny i używany od czasu istnienia człowieka… wzór graficzny. Wzoru tego używano już od bardzo dawna w tak zwanej „świętej geometrii”, która często służyła do budowania teorii religijnych w sektach, ale również w większych religiach (Chrześcijaństwo – symbolika trójkąta czy pentagramu). Mniejsza o to. Tak czytamy na okładce książki: „D. Melchizedek prezentuje w niej – za pomocą słów i rysunków pierwszą część swoich warsztatów zatytułowanych Kwiat Życia. Objaśnia w nich tajemnice początków naszego istnienia, tłumaczy, dlaczego świat wygląda tak, a nie inaczej, jakie subtelne energie pozwalają naszej świadomości rozkwitnąć jej prawdziwym pięknem„. No tak, sekciarz! Owszem, to pewnie służy za „przewodnik” jakiejś tam amerykańskiej sekcie – tych tam przecież tysiące, ale generalnie cała książka nas nie interesuje, zajmijmy się jednym z rozdziałów, stawiających bardzo ciekawą i nieprawdopodobną tezę.

W rozdziale tym pan Drunvalo, powołując się na słowa Tota (egipskie bóstwo Księżyca, patron mądrości, uważany był za wielkiego wynalazcę i dawcę pisma, liczb, geometrii czy rysunku) przedstawia zadziwiającą tezę. Otóż człowiek w swojej historii przechodzi przez pięć poziomów życia, które zależne są od ilości chromosomów i wpływają one na świadomość człowieka, energię czy inne aspekty życia duchowego lub intelektualnego. Inna liczba chromosomów dla człowieka jest niemożliwa z naukowego punktu widzenia, lub inaczej: gdyby była ona inna nie byłby to już człowiek. I w sumie takie tłumaczenie mogłoby zostać zaakceptowane, jednak nie chciałbym się wgłębiać w genetykę – bo się na niej nie znam, a my tutaj operujemy w rejonach „science-fiction” i niech tak pozostanie. Poziomów jest pięć:

  1. Poziom – liczba chromosomów 42+2 (wzrost takich „ludzi” wg Melchizedeka to 120-180cm i zaliczają się do tej grupy Aborygeni i różne plemiona Afryki czy Ameryki Południowej).
  2. Poziom – liczba chromosomów 44+2 (wzrost od 150-210cm i do tej grupy zaliczamy się my).
  3. Poziom – liczba chromosomów 46+2 (cytując autora książki „istoty na tym poziomie mierzą od 3 do 5 metrów”. Zadziwiające, ciekawe kto taką „istotę” widział, niemniej jednak na tym poziomie podobno następuje przełamanie Rzeczywistości – co prawdopodobnie tłumaczy dlaczego nie potrafimy sobie tego wyobrazić, cóż… science-fiction). Tego poziomu dotyczy tytuł „Forty Six & 2” oraz jak się dalej przekonamy cały utwór, traktujący o „przemianie”.
  4. Poziom – liczba chromosomów 48+2 (wzrost od 9 do 10,5 metra – coraz lepiej).
  5. Poziom – liczba chromosomów 50+2, tak zwany „człowiek doskonały”. „Człowiek” taki mierzy od 15 do 18 metrów, i przykładem takowego miałby być choćby Metatron (wymieniany w kabale serafin, który zasiada obok tronu Boga i określany jest mianem Króla Aniołów).

W takim razie chyba mogę uznać, że zrozumiałe jest czego dotyczy tytuł utworu. Odnosi się on do trzeciego poziomu ludzkiego życia, oznacza liczbę chromosomów na tym poziomie. Czas więc przejść do interpretacji tekstu. Na początek może tłumaczenie, mojego autorstwa – więc zapewne z błędami, ale oddające sedno.

Podejdź, podejdź dziecko i posłuchaj,
Jak przekopuję swój stary, zdrętwiały cień.
Cień, który zrzuca skórę, a ja podnoszę jej kawałki.
To ja! Jestem tu na dole przekopując swoje ciało
W poszukiwaniu rozwiązania.
Czołgałem się na brzuchu, eliminując różne możliwości.
Tarzałem się we własnych pomyłkach i niepewnych urojeniach,
Dla kawałka, który by mnie podbudował,
Słowa, które by mnie poprowadziło.
Chcę by zmiany już nadeszły,
Chcę poznać wszystko to, co w sobie chowałem!
Mój cień, mój cień! Zmiana nadchodzi poprzez mój cień!
Mój cień zrzuca skórę, a ja podnoszę jej kawałki.
Podejdź, podejdź dziecko i posłuchaj,
Mój cień zbliża się już blisko do tego miejsca.
Chcę poczuć, że ta zmiana mnie już pochłania,
Chcę już poczuć metamorfozę, która oczyszcza wszystko co dotychczas.
Mój cień, mój cień! Zmiana nadchodzi, teraz jest mój Czas!
Słuchaj mego ciała, które wciąż rozważa to co doń przylega,
Czterdzieści Sześć i Dwa – przede mną!
Wybieram życie, wzrastanie, branie i dawanie,
Poruszanie, uczenie, kochanie, płakanie,
Zabijanie, umieranie, trwanie w paranoi i kłamanie,
Nienawiść i strach, i wszystko to co pozwoliłoby mi przebrnąć!
Wybieram życie i kłamstwo, zabijanie, dawanie, umieranie,
Naukę i miłość, i wszystko to co pozwoli mi zrobić pierwszy krok!
Zobacz mój cień jak już się zmienia,
Rozciąga się nade mną, łagodzi stare ciało,
Z nadzieją, że oczyści tym mi drogę.
Przekraczam swój własny cień, przechodzę na drugą stronę.
Wchodzę we własny cień!
Czterdzieści Sześć i Dwa – jest tuż przede mną!

Od razu przepraszam, że tekst tak „zbiłem” w jedną całość, ale słuchając na pewno zorientujecie się jakie słowa i gdzie padają (wystarczy podstawowa znajomość angielskiego, Maynard akurat w tym kawałku bardzo wyraźnie śpiewa). Zaczynamy więc właściwe analizowanie. Na początku pojawia się pytanie: o co chodzi z tym cieniem?

Żył sobie swego czasu w Szwajcarii pewien psycholog i psychiatra, który nazywał się Carl Gustav Jung. Dżentelmen ten stworzył własną koncepcję, którą nazwał psychologią analityczną oraz wprowadził takie pojęcia jak synchroniczność czy archetyp. Cień, obok persony, animy (ciekawostka, a może wskazówka: płyta z omawianym utworem nazywa się „Ænima” – połączenie słów anima oraz enema – lewatywa) i animusa, jest właśnie jednym z archetypów, czyli krótko mówiąc – jest składnikiem osobowości. Cień w koncepcji Junga oznacza „ciemny obszar” ludzkiej osobowości, czyli uczucia, myśli oraz działania negatywne. Na chłopski rozum: Cieniem można nazwać wszystko to, o czym myślimy i twierdzimy „Ja taki nie jestem!”, a co przewija się przez całe nasze życie, choćby w odbiorze zachowania innych osób – często budzącego oburzenie, irytującego i wkurzającego. Do worka z napisem „Cień” wrzucamy to co nam się nie podoba, czego świadomi być nie chcemy, lub po prostu nie jesteśmy. Ale zaznaczyć należy, że w worku tym niekoniecznie muszą być tylko „powszechnie złe rzeczy”, to jest indywidualna sprawa każdego człowieka i jego psychiki. Ale to rozmyślanie zostawmy osobom, które się na tym znają.

alex-grey-wounded-healer
Alex Grey „Journey of the Wounded Healer” – ilustracja przejścia na wyższy poziom?

Z jeszcze innej półki – w wierzeniach takich jak buddyzm czy hinduizm występuje termin „awadhuta”, który oznacza grupy mistyków (albo świętych), którzy wznieśli się ponad cielesną świadomość. Innymi słowy uwolniły się od świadomości ego – nie identyfikują się ze swoim ciałem i umysłem. Osoby takie są albo obojętne na życie, albo spędzają je w zdecydowanej części „zawieszeni” gdzieś w transie czy medytacji. Wspominam o tym, ponieważ pewien niemiecki filozof i myśliciel – Georg Feuerstein, postawił tezę jakoby awadhaci byli osobami, które w pełni utożsamiły się ze swoim Cieniem. I tutaj prawdopodobnie leży klucz do interpretacji całego utworu, już – tak od razu. Awadhata będący osobą wyzwoloną od ciała i umysłu, w pewnym sensie uznany może być za „nadczłowieka” lub – człowieka na wyższym poziomie życia. A wyższy poziom od tego, na którym aktualnie się znajdujemy to poziom z chromosomami 46+2. Reasumując: utożsamienie się ze swoim Cieniem pozwala na przejście do wyższego poziomu życia i zbliżenie się w rozwoju do poziomu „człowieka doskonałego”.

O czym więc może być „Forty Six & 2”? Najprościej można by stwierdzić, że traktuje on o chęci własnego rozwoju, i to zdecydowanej chęci, o czym świadczy stanowczość wyraźnie zaznaczona we fragmentach tekstu. Podmiot ubolewa nad swoją niedoskonałością („Czołgałem się na brzuchu”, „Tarzałem się we własnych pomyłkach”) i pragnie przejść na wyższy poziom. Chce tego dokonać za pomocą zrozumienia się ze swoim Cieniem, odkrycia go i utożsamienia się z nim. W tekście wymienione są również „czynności” i zdarzenia jakie każdy z ludzi może chować w swoim Cieniu („Wybieram życie, wzrastanie, branie (…), dawanie, naukę i miłość”), a przez których zrozumienie i poznanie bohater chciałby osiągnąć swój cel.

Jak zinterpretować „Forty Six & 2” – już tak ostatecznie? Ja bym krótko powiedział: tekst ten jest o dążeniu do doskonałości, pokonywaniu barier i przełamywaniu niedogodności. Wszystko to podane (jak na Tool przystało) w formie przenośni i to nie byle jakiej, bo do całkowitego zrozumienia należy sporo poszukać i poukładać klocki w jedną całość – i oprócz doznań muzycznych to w Narzędziu kocham najbardziej.