Blindead – Absence (2013)

blindead-2013-absence

Późno poznałem Blindead, o wiele za późno. Biję się w serducho jako oddany fan Isis, lubujący się również w dokonaniach Neurosis, zasłuchujący się czasami w mroczne pejzaże malowane przez Agalloch. I tak dalej, i tym podobne – a długo nieświadom byłem naszej polskiej perełki w postaci Blindead właśnie. Odkryłem ich na długo po wydaniu „Affliction XXIX II MXMVI”, a praktycznie tuż przed premierą „Absence” bo pierwszym moim spotkaniem z tą formacją był singiel „S1”.

I to była miłość od pierwszego wejrzenia, a raczej zasłyszenia. Fantastyczne klimatyczne granie, w dodatku z naszego rodzimego podwórka! Blindead to generalnie zespół post-metalowy, w muzyce przejawiający mnóstwo znamion ociężałego i powolnego sludge metalu, wywodzący się z doom metalu – równie niespiesznego, ciężkiego i mrocznego gatunku. Ale ewolucja tej grupy na przestrzeni kilku lat jest zadziwiająca. A najbardziej fascynuje mnie to, że muzycznie zespół nie zmieniał się jakoś drastycznie. Każda kolejna płyta była czymś nowym, ale nieodstającym od pewnego stylu. Blindead z doom, sludge, post (zwał jak zwał) metalu potrafił powyciskać tak wiele różnorodnej muzyki, że głowa mała. A wszystko w dodatku zawsze utrzymane jest w bardzo klimatycznej atmosferze mroku, zaduchu, dość psychodelicznej oraz tajemniczej.

Dla mnie to właśnie na swoim ostatnim albumie pt. „Absence” Blindead osiągnęło apogeum, choć chciałbym się mylić i wierzyć, że można nagrać coś jeszcze cudowniejszego. Bo podczas gdy „Autoscopia / Murder In Phazes” swoim ciężarem mogło zdecydowanie odstraszyć niektórych potencjalnych odbiorców, a „Affliction XXIX II MXMVI” było mocno eksperymentalnym albumem, to „Absence” posiada wszelkie cechy albumu stosunkowo przystępnego. I właśnie dzięki temu trafił pewnie też w gusta publiczności progresywnej, choć zespół pewnie wielu słuchaczom nie był anonimowy już wcześniej. „Absence” natomiast to kwintesencja klimatycznego metalu, tego krążka trzeba słuchać w całości od początku do końca. Nawet tytuły utworów, dosyć tajemnicze i zagadkowe, wskazują na to. Ustawione w kolejności jeden pod drugim tworzą tytuł płyty „absence” – co znaczy nieobecność. Co oznaczają cyfry przy literach?

W dyskografii Blindead popularne są albumy koncepcyjne i podobnie jest też tym razem. Oczywiście tematyka jest, podobnie jak muzyka, dosyć mroczna, niepokojąca, tajemnicza. Oto na teksty albumu składają się listy, które otrzymuje główny bohater. Nie jest to jeszcze ani, mroczne ani tajemnicze, ale zmieni się to kiedy dowiemy się, że listy te otrzymuje od swoich zmarłych przyjaciół oraz znajomych. Listy te opowiadają o relacjach pomiędzy głównym bohaterem a autorami tychże. Wiadomości te zawierają przemyślenia, refleksje oraz wspomnienia nieboszczyków. I tutaj też łatwo o odpowiedź czym są cyfry przy tytułach utworów – otóż są to adresy sektorów cmentarnych i numery grobów – „a3”, „b6”, „s1” itd. Dość ponura tematyka, ale przecież chyba nikt nie spodziewał się tutaj wesołych opowiadań.

Ponura również jest i muzyka – choć w przypadku Blindead trudno nie odnieść wrażenia, że jest to chyba paradoksalnie ich najpozytywniejszy album. Charakter utworów jest podobny do tego o czym są teksty, dzięki czemu koncept albumu otrzymuje dodatkowy, muzyczny wymiar, a nie tylko liryczny. Klimatyczne dźwięki w spokojnym „a3” czy nostalgicznym „b6” budują wspaniałą atmosferę. Dodatkowo Blindead spuściło nieco z tonu jeśli chodzi o ciężar grania zamieniając mocne riffy i growhl na eksperymenty z nowymi brzmieniami. Sporo na „Absence” odgłosów otoczenia – przeróżnych trzasków, oddechów, bliżej nieokreślonych dźwięków. Zabieg znany i stosowany często w albumach koncepcyjnych, ale wcześniej w muzyce Blindead raczej obcy. Usłyszymy też sporo zaskakujących instrumentów – klarnet w „n4”, saksofon w „c7”, skrzypce w kilku utworach, pianino, gitary akustyczne oraz sporą dawkę dźwięków znanych z muzyki elektronicznej (głównie ambientu).

Blindead ze sporą odwagą sięgnęło po różnorodne inspiracje i wplatając je w swój własny styl stworzyło album ocierający się minimalnie o genialny. Kapitalne połączenie doom/sludge metalu z post rockiem i muzyką progresywną, elementami jazzu (solówka na saksofonie w „c7”), ambientu, rocka akustycznego i fantastycznego wokalu sprawiło, że „Absence” jest krążkiem kompletnym i doskonałym. Melancholijny klimat oraz tematyka, które doskonale uzupełnia szata graficzna, doskonale uzupełniają fantastyczną muzykę płynącą z tego krążka. Tak jak napisałem wcześniej – dla mnie Blindead osiągnęło apogeum. Głupim by było nie mieć nadziei na kolejne świetne wydawnictwa tego zespołu, ale troszkę się jednak boję. Bo poprzeczkę panowie z Blindead zawiesili sobie niewiarygodnie wysoko. Jednak jak wiadomo – nie ma rzeczy niemożliwych.