Echoe – Spot For Us (2014)

echoe-2014-the-spot-for-us

Nie będzie niczym odkrywczym stwierdzenie, że w progresywnej muzyce Polskę reprezentuje bardzo silna ekipa. I na szczęście są to w dużej mierze zespoły młode, a nawet dopiero rozpoczynające przygodę z graniem, przed którymi jeszcze – mam nadzieję – wiele świetnych albumów i owocnych lat wspólnego grania. Nie trzeba daleko szukać, wystarczy chcieć i odkryjemy mnóstwo nowoczesnej, świeżej oraz ambitnej muzyki z naszego własnego podwórka. Jednym z zespołów, które można tak scharakteryzować, z pewnością jest wrocławski Echoe. Niedawno ukazał się ich drugi album, sfinansowany dzięki fanom „Spot For Us”.

Zespół powstał w 2008 roku i na koncie dotychczas miał tylko album zatytułowany po prostu „Echoe”, wydany w 2012 roku. Formacja zaprezentowała nań energetyczną mieszankę funky, rocka progresywnego, metalu oraz klasycznego hard rocka. Iście szaleńcza mieszanka, która może się wydawać dość karkołomna. Ale Echoe sprostało i przynajmniej na mnie album ten zrobił olbrzymie wrażenie, głównie za sprawą lekkości z jaką formacja przeplata różne style. Dzięki temu zespół, w którego skład wchodzą Michał Szablowski (wokal i gitara), Aleks Kowalczuk (gitara), Kuba Zauściński (klawisze), Maciej Pawłowski (perkusja) i Adam Mickiewicz (bas, wcześniej grał na basie Tomek Herbut), wypracował swój własny charakterystyczny styl. Czy na nowym albumie Echoe nadal podąża obranym przez siebie kursem? Tak. A z jakimi efektami?

Pierwszą rzeczą na jaką zwróciłem uwagę przy „Spot For Us” jest świetna okładka. Bardzo ładna grafika autorstwa Kamili Kozłowskiej przedstawia pięć ptaków, których dzioby zwrócone są w różnych kierunkach. Nie wiem czy dobrze interpretuję, ale czyżby mieli to być członkowie zespołu? Dlaczego nie, w końcu może być tak, że każdy z nich ma inne inspiracje muzyczne – stąd w różne strony spoglądają te ptaki. Ale wszystkie razem tworzą jedną grupę. Do tego stonowana, kamienisto-marmurowa kolorystyka, logo zespołu i tytuł. Prosto, z klasą i efektownie.

Muzycznie Echoe ponownie serwuje nam szeroką gamę różnorodnych styli, jak to miało miejsce na debiucie. Najmniej jest tutaj funku, który tak bardzo podobał mi się na pierwszym albumie, choć i takich elementów można się doszukać. W zamian za to spotykamy się z inspiracjami bluesowymi w „Lucky Bastard”, jest też sporo hard rockowego grania (świetny riff w „Fantasmagorian”), no i nieco połamańców typowo progresywnych. Najlepiej pod tym względem wypada zdecydowanie „Where’s The Spot For Us”. Kompozycja rozpoczyna się mocnym ciekawym wejściem, przeradza się w spokojniejszą wokalizę, a później ponownie atakuje zadziornym riffem. Znalazło się też miejsce na przyjemną, wręcz pop-rockową balladkę „Twisted Little Lives”, w której gościnnie usłyszeć można chórki Oli Turoń. I na koniec też spokojna, stonowana kompozycja – „Gone For A Second”.

No właśnie, szybko ten koniec, nieprawdaż? Wymieniłem ledwo sześć tytułów i… niestety to już wszystko. Album ma zaledwie 27 minut z kawałkiem. Strasznie krótko! Spotykałem się już z dłuższym EP-kami. To, jak dla mnie, bardzo duży minus, bo lubię w muzykę się zagłębić. A „Spot For Us” kończy się tak szybko jak zaczyna. Jest bardzo ciekawie, różnorodnie, album się wkręca, angażuje i nagle kończy. Tak przynajmniej jest z wersją fizyczną, bo w wersji elektronicznej dostajemy jeszcze bonus w postaci „Inner Shelter”. Ale i ta – dość długa, bo przeszło 8 minutowa kompozycja nie ratuje specjalnie albumu, który jest nadal zdecydowanie za krótki.

Czy więc muzykom Echoe zabrakło pomysłów na coś więcej? Wnioskując po sporej dawce ciekawych rozwiązań w tym co dostaliśmy to chyba jednak nie. Dużym więc minusem jest długość albumu, dlaczego tak krótko? Niemniej jednak „Spot For Us” to nadal dość interesująca pozycja, któraurzeka ciekawymi kompozycjami. Echoe wciąż porusza się w szerokim spektrum gatunkowym łącząc często dość odległe style w jedną spójną całość. No właśnie – spójność. „Echoe” było tak rozstrzelone gatunkowo, że czasami mogło bardziej przypominać zbitek singli z różnych okresów działalności zespołu. „Spot For Us” to w przeciwieństwie do debiutu bardzo spójny album pomimo zaznaczanej tak wiele razu różnorodności. Czekać będę niecierpliwie na kolejne wydawnictwo – i mam nadzieję, że dostarczy mi ono troszkę więcej muzyki niż niecałe 30 minut.